Czy zdarzyło ci się nie przyjść na ważne spotkanie, tylko dlatego, że czułaś się brzydka? Głodzić się, by latem dobrze wyglądać w bikini? A może nosisz golfy i apaszki na szyi, bo nie możesz patrzeć na swoją wiotczejącą skórę? Nie jesteś wyjątkiem. Nie jesteś też głupia ani próżna. To oznaki przypadłości, którą dr Renne Engeln nazywa obsesją piękna.

Jak często myślisz o swoim ciele? – pyta dr Renee Engeln, profesor psychologii na Uniwersytecie Northwestern, licealistkę Artemis. – Przez cały dzień. To jest do kitu, ale dzieje się cały czas. Na przykład kiedy się przebieram, myślę: „Powinnam trochę schudnąć”. Albo kiedy spędzam czas z przyjaciółkami, marzę o tym, żeby być szczupła jak one. Rezygnuję przez to z robienia wielu rzeczy. – Kiedy byłam młodsza, byłam bardzo rozciągnięta, miałam długie ręce i nogi i swobodnie posługiwałam się ciałem tak, jak potrafią to robić tylko dzieci. Działo się tak do czasu, kiedy poszłam do gimnazjum. Wtedy bardzo mocno uświadomiłam sobie, że nie jestem ładna, i zapragnęłam stać się całkowicie niewidzialna – mówi zaś 26-letnia studentka Erin.
– Gdyby w Internecie nie było tylu moich zdjęć i gdyby nie było tylu okazji do zrobienia kolejnych, miałabym zupełnie inne odczucia w tej kwestii. Jednym z najważniejszych czynników motywujących mnie do dbałości o ładny, wystylizowany wygląd jest to, jak wypadam na tych zdjęciach – wyznaje badaczce 25-letnia Maria.

Czym jest obsesja piękna? To stan, kiedy twoja cała energia emocjonalna skupia się na kontrolowaniu tego, jak wyglądasz. „Obsesję piękna napędza kultura, która koncentruje się na wyglądzie kobiet bardziej niż na ich słowach, czynach i osobowości. Wzmacniają ją sposób, w jaki przedstawia się kobiety, i język, jakim posługujemy się, opisując siebie i inne panie. Przyczyniają się do niej osoby, które chwalą dziewczynki i kobiety jedynie za ich urodę” – pisze dr Engeln w swojej książce „Obsesja piękna” (wyd. W.A.B.). Bo, powiedzmy sobie szczerze, jak wiele z nas dąży do szczupłej figury dla niej samej? Czy nie jest raczej tak, że już od dziecka wpaja się nam, że określony wygląd stanowi warunek tego, by osiągać sukcesy na polu osobistym i zawodowym? Tyle że taki przekaz też jest pułapką, bowiem władza, która płynie z urody, nie jest oparta na solidnych podstawach. Po pierwsze, zależy od oceny innych. Po drugie, nadal jest silnie korelowana z młodością, a więc nietrwała. Jak zauważa dr Engeln, tracimy ją zwykle po 30. lub 40. roku życia, a przecież powinno być na odwrót – kobiety z wiekiem i doświadczeniem powinny zdobywać coraz więcej władzy i uznania.

Źródło i cały tekst: zwierciadlo.pl